Co gramy? - zapytał Tadeusz Wicherek Daniela Kustosika, solistę a zarazem dyrektora Teatru Muzycznego w Poznaniu. Pytanie dotyczyło utworu na bis podczas Koncertu "Świat musicali", jaki odbył się 20.01. w Zamojskim Domu Kultury. Tylko i wyłącznie "Piękne damy" - padła odpowiedz. "Wieczorem wszystkie damy są piękniejsze, a przy tym przystępniejsze Dlatego jest wieczorem dobrze szaleć trochę".
Słynny duet "Piękne Damy" z "Balu w Savoyu" Paul Abrahama zaśpiewali: Marzena Małkowicz i Daniel Kustosik. Solistom grała Polska Orkiestra Włościańska im. Karola Namysłowskiego. Zanim nastąpiły owacje a po nich bis, przydarzył się czarowny wieczór, widowisko muzyczne wypełnione najpopularniejszymi utworami musicalowymi. Witam Państwa na koncercie pt.: "Musicale" - licznie zgromadzoną publiczność powitał dyrygent Tadeusz Wicherek. O samym musicalu chyba nie muszę nic mówić, wszyscy wiemy co to jest. Istotą jest to, że tematyka musicali jest diametralnie różna. Jedne są wesołe, drugie smutne. Jedne napisane są w oparciu o fakty, inne wmyślone. To co je łączy, to muzyka i pewien absurd, który się dzieje podczas musicalu. Muzyka, napisana i wykonywana, podczas tego spektaklu powoduje, że spektakl ma znacznie większą moc. I tak poznaliśmy moc musicali! - Zaprezentujemy muzykę z wielu musicali, w formie suit, poszczególnych piosenek. Na powitanie muzyka opowiedziała motyw znany od stuleci - historię kochanków "Romea i Julii" w wersji amerykańskiej, czyli "West Side Story" (1957) L. Bernsteina. Akcja oryginalnego dramatu, rozgrywająca się w renesansie, została przeniesiona do Nowego Jorku drugiej połowy dwudziestego wieku. Dwie skłócone rodziny włoskie zastąpiono walczącymi ze sobą gangami młodzieżowymi. Muzycy znakomicie oddali klimat siły miłości, wiecznej i silniejszej od śmierci. Ten triumf miłości usłyszeliśmy w muzyce, która zawojowała świat i nas. "Skrzypek na dachu" - wspaniała muzyka, jeszcze piękniejsza historia. Na musicalu wiele osób roni łezkę, bo musical jest bardzo wzruszający. Najpiękniejsza jest muzyka i ją zagramy - przyobiecał Tadeusz Wicherek, a za chwilę padło zaproszenie - posłuchajmy suity ze "Skrzypka na dachu".
Suitę ze "Skrzypka na dachu" rozpoczęła solówka. Wykonał ją koncertmistrz Piotr Redeł, pierwsze skrzypce POW. Następnie przyłączyły się wszystkie instrumenty. Przepiękne wykonanie. Muzyka J. Bocka, pełna werwy i niesłychanego temperamentu z elementami folkloru żydowskiego, znakomicie komponowała się z treścią. Tewie marzy i śpiewa "Gdybym był bogaczem"..., a my nucąc marzymy o tym samym. O tym także zagrały nam instrumenty dęte. Marzymy i my, rozkoszując się najpiękniejszą muzyką. Kompozytor John Kander. Zasłynął muzyką do musicalu "Kabaret", także "New York, New York" - kontynuował opowieść o musicalach dyrygent. Proponujemy główny temat z musicalu "New York, New York". Niezapomniana ścieżka dźwiękowa autorstwa Johna Kandera i Freda Ebba wraz ze znaną na całym świecie tytułową piosenką "New York, New York" stanowi cudowny hołd złożony miastu, które nigdy nie zasypia. I nie można było usnąć przy tej muzyce. Przypadł nam do gustu zaproponowany temat, stanowiący bezprecedensową kwintesencję nowojorskiej sceny jazzowej. - Zaprosiliśmy do tego koncertu znakomitych artystów - tak sympatycznie przedstawiał gości Tadeusz Wicherek. Pierwszy z nich - Daniel Kustosik, czołowy amant musicalowy, znakomity odtwórca, wielu, wielu ról, prowadzi od lat Poznański Teatr Muzyczny. Zaprezentuje się nam w pieśni z musicalu "Gigi" F. Loewe. Tytułowa Gigi to młoda paryżanka, która pod okiem swej ciotki przechodzi prawdziwą szkołę życia. Ciotka chce uczynić z niej elegancką kurtyzanę, ona jednak spotyka na swej drodze prawdziwą miłość. Na scenie zamojskiej miłość swą do Gigi wyznawał Daniel Kustosik. Oskarowa piosenka, oskarowe wykonanie. Na widowni zrobiło się romantycznie. "Narodziło się pragnienie. Och jak dobrze mi z ta myślą, że kocham Cię. Gigi". - Jak pamiętam film - spuentował dyrygent - główny bohater wreszcie zrozumiał, że zakochał się w tym dziecku. W młodej dziewczynie docenił kobietę. Wraca do niej - fontanny tryskają, konie jadą. Bajkowa, disneyowska aura. To wszystko usłyszałem podczas prezentacji naszego solisty - brawa zagłuszyły ostatnie słowa Tadeusza Wicherka. - Zmienimy nastrój, przeniesiemy się do Londynu. Żyrandola tutaj nie ma, jesteśmy bezpieczni. Zaprezentujemy państwu suitę "Duch w operze". To właśnie tam jest scena, że żyrandol spada na publiczność, na szczęście nie na orkiestrę - zażartował dyrygent i wywołał głośny śmiech na widowni. Do udziału w suicie zapraszamy Marzenę Małkowicz i Daniela Kustosika. Wspaniała, tajemnicza muzyka Andrew Lloyd Webera w wykonaniu "Namysłowiaków" zapowiedziała wydarzenie. Wspaniałe głosy solistów zdecydowały, że była to rewelacyjna suita. Urokliwa i zachwycająca to za mało powiedziane. Stosowne byłoby - Broadway na kolanach. Dyrygent i Orkiestra dorównała solistom, dała z siebie wszystko. "Sama sprawdź co naprawdę znaczy żyć. Pieści Cię muzyka, pozwól się przenikać. Słuchaj, noc muzykę gra". Kolejna prezentacja to utwór instrumentalny z musicalu "Śmietanka towarzyska" - "Schow biznes". Arranżacja utworu autorstwa Zbigniewa Małkowicza, małżonka solistki, zamościanina. Awansem zabrzmiały oklaski, dla państwa Małkowiczów i Daniela Kustosika. Duet pięknie zaśpiewał i zatańczył.
Następnie usłyszeliśmy jeszcze jeden utwór w arranżacji Zbigniewa Małkowicza - "Lambeth Walk" z musicalu "Ta albo żadna". Polska premiera miała miejsce w Teatrze Muzycznym w Gdyni.
Spektakl realizował Witold Gruca, a śpiewał Daniel Kustosik. Dla zamojskiej publiczności ten utwór wykonali: Marzena Małkowicz i Daniel Kustosik. I ponownie duet jak się patrzy! Zabawa, piosenka i radość płynąca ze sceny. Myślę, że pragnienie tańca pojawiło się w niejednym z widzów. "Człowiek tak pląsa fajnie, po ludzku, nie zwyczajnie...".
Po przerwie ciąg dalszy niezwykłego widowiska muzycznego okraszonego komentarzem Tadeusza Wicherka.
- Znamy "Pigmalion" Bernarda Shaw'a. Do tego dramatu została napisana muzyka F. Loewe. W ten sposób powstał musical "My Fair Lady". Muzyka nie może być inna - jak przepiękna -mówił Tadeusz Wicherek. W musicalu nie ma wielkiego finału, tylko dwójka bohaterów... i tu usłyszeliśmy barwną opowieść dyrygenta o historii kwiaciarki, z której główny bohater postanowił uczynić "kobietę z towarzystwa". Wszystko kończy się happy endem i ... tak powstał jeden z najsłynniejszych musicali w dziejach.
Tadeusz Wicherek uzupełnił komentarz o wypowiedz ojca Elizy, już jako damy: "Starczy jeden szczęścia łyk i problemy znikają w mig" - głosem lekko zaprawionym mocniejszym trunkiem - bardzo udana kreacja, oczywiście Wicherka. Obiecał, że ten fragment zostanie zagrany. Jak się okazuje, najlepszym Higginsem w Polsce jest Daniel Kustosik. Solista jednak nie wystąpił, ponieważ suita została skomponowana o jeden interwał wyżej, czyli na potrzeby orkiestry symfonicznej. Żywa i szybka muzyka wyzwoliła potrzebę przyłączenia się publiczności oklaskami - było to czarujące wykonanie suity.
W programie zapowiedziano "Kabaret" J. Kandera. Muzyka wesoła, sam tekst filozoficzny. Dyrygent zrezygnował z dalszego opisu i zaprosił, by tekst podała publiczności Marzena Małkowicz. I rozległo się mocne: "Bo życie kabaretem jest i tak je trzeba brać". W wykonaniu usłyszeliśmy beznadziejność i rozpacz, które z drugiej strony mają w sobie chorobliwy urok dekadencji. Usłyszeliśmy kabaret w "Kabarecie": "Do kabaretu wejdź i pal sześć co niesie jutro. Bo życie kabaretem jest i za to kocham je!" Szykowna czerwona suknia solistki - pióra, cekiny dopełniły obrazu kabaretu. Czarowny obraz.
- Koncert nie może się obejść bez "Deszczowej piosenki". Daniel Kustosik - to najkrótsza zapowiedz kolejnego utworu. Były znane rytmy i stepowanie. Solista ukazał piękno świata deszczowej piosenki spod roztańczonego parasola - parasola nie było, ale deszcz radosny czuliśmy wszyscy - tekst mówił o miłości.
"Deszczowa burza oklasków" już z widowni po opowiedzianej anegdocie dyrygenta. Podobało się. Publiczność bawiła się znakomicie. Dyrygent kontynuował musicalową opowieść. Irving Berlin - najbardziej znany z piosenki "White Christmas" i "God bless America", także "Cheek to cheek", trudno tłumaczone na język polski. Słowa piosenki poznamy w tłumaczeniu Marzeny Małkowicz - zapewnił Tadeusz Wicherek. Tytułu się nie tłumaczy - brzmi "twarz przy twarzy", ale "Cheek to cheek" brzmi bardzo dobrze, nawet po polsku. "Jestem w niebie, brak mi tchu, serce mocno bije mi Czy to szczęście upragnione przyszło dziś? My tańczymy przytuleni cheek to cheek". Rzeczywiście, brzmi zrozumiale, tym bardziej, że Marzenie Małkowicz w śpiewaniu i tańczeniu towarzyszył Daniel Kustosik. Także był w niebie, my również, szczególnie wtedy gdy duet tańczył przytulony - policzek do policzka. No i ten saksofon - fantastycznie. Tadeusz Wicherek twarzą do publiczności, czyli zapowiedź musicalu - to będzie "Chicago" Johna Kandera. Cała historia, cały musical rozgrywa się w podświadomości przestępczyni. Jest to dramat, ale muzyka - jak zwykle... Utwór zaczyna trąbka. My w podświadomości widzimy celę, księżycowe światło, schody, zadymioną knajpkę, czujemy cygaro - prawdziwy majstersztyk - słyszymy muzykę kabaretową i mroczne klimaty jazzowe. Znakomita kwintesencja Chicago z końca lat 20. W muzyce jest tajemnica, zbrodnia seks i jazz. W dalszej części programu - znakomita "komedyjka" Paula Abrahama. Poznańscy soliści rewelacyjnie zaśpiewali "Mr Brown". Zmiana kostiumów i muzyki - tanecznie ze stepowaniem w komplecie. Utwór zaaranżowany przez Zbigniewa Małkowicza. Oklaski za wykonanie i za aranżację. - W musicalach zawsze są piękne damy - stwierdził Tadeusz Wicherek. Jakie są te piękne damy - opowiedzieli nam soliści. To był popis śpiewu i tańca do zagranej muzyki - rewia prosto z Broadwayu. - Wszystko co dobre, szybko się kończy - podsumował koncert dyrygent. Na widowni rozległo się skrywane aczkolwiek słyszalne niezadowolenie. Padło zaproszenie na kolejny koncert, za tydzień, z udziałem "Namysłowiaków" i Macieja Niesiołowskiego - zostało przyjęte.
Czas na wielki finał i jeden z ulubionych musicali "Hallo, Dolly". Scena finałowa: soliści i słowa: " Tu dobrze mi z Wami Tu mój dom chłopcy..." Swing, kwiaty, oklaski, bis...
Dyrygent wraz z muzykami i solistami "wytańczył" wspaniałe rytmy i tym samym zapewnił widzom obcowanie z kunsztownie skomponowanymi, kipiącym od emocji, wzruszającymi dziełami.
Musical to przede wszystkim muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka. Dodać należy trochę tańca i piosenki związanej z akcją. To recepta na rozrywkę najwyższego lotu. Oczywiście należy pamiętać, że do programu koncertu należy włączyć najsłynniejsze musicale i zaangażować najlepszych solistów - tak jak to uczynił dyrektor artystyczny POW Tadeusz Wicherek. No i mieć tak reagującą publiczność, jak zamojska...
autor / źródło: Teresa Madej
fot. Janusz Kawałko
dodano: 2008-01-24 przeczytano: 4948 razy.