Deszcz. Jesienna szaruga. Sznur samochodów wlecze się w niemiłosiernie w ślamazarnym tempie. Oczy co chwila dostają kolejną wzmocnioną porcję rażącego czerwonego światła od hamujących przede mną wozów. Jest sobota, dwudziesty drugi dzień października, wczesny wieczór - jedziemy do centrum Toronto na koncert poświęcony naszemu Papieżowi, którego dwudziesta siódma rocznica pontyfikatu minęła przed tygodniem. Okolica CN Tower kompletnie zablokowana, ponieważ w pobliskiej hali sportowej AirCanada Centre rozegrany ma być za parę chwil mecz hokejowy. Wreszcie ukazuje się masywna sylwetka teatru Roy Thomson Hall, obok zapchany parking, ale za dwadzieścia dolarów naburmuszony Murzyn pozwala mi zostawić samochód. Leje jak z cebra. Pod parasolem przemykamy się między taksówkami do jasno oświetlonego wejścia. Dojazd z Mississaugi zajął półtorej godziny, tak więc nie ma już czasu na tradycyjną kawę i pogaduszki z napotkanymi znajomymi.

Zobacz zdjęcia z koncertu

W chwili, gdy odnajdujemy w teatrze swoje miejsca, na widowni gaśnie światło i na scenę wychodzi zapowiadająca koncert para: Magdalena Hofman i Tom Urbaniak. W mroku próbuję wertować otrzymane przed chwilą materiały dotyczące koncertu: świetnie wydany program oraz biuletyn z sylwetkami artystów biorących udział w tym wielkim wydarzeniu religijno-artystycznym. Widowisko "The John Paul II Legacy Concert" wystawiane w centrum Toronto było niezwykle kosztowne i wymagało maksymalnego zaangażowania zarówno organizatora - Katolickiego Studia Młodych (KSM) z jego niezmordowanym dyrektorem o. Marianem Gilem, jak i sponsorów: Polskiej Kasy Kredytowej, supermarketu Starsky, linii lotniczych LOT, wytwórni żywnosci Supreme Pierogies, przedsiębiorstwa Polimex oraz firmy Goldwell Painting. Przed koncertem często padały również słowa pełne watpliwości, czy wybór miejsca jest odpowiedni, czy nie zniechęci ludzi dojazd do zatłoczonego centrum metropolii w sobotni wieczór, czy nie można by zredukować kosztów, wybierając tańszą salę w Mississaudze na prezentację widowiska, czy nie jest to objaw megalomanii i realizacji polskiego powiedzenia z sarmackich czasów: "zastaw się a postaw się".

Na miesiąc przed koncertem sam zadałem to pytanie o. Marianowi; w wywiadzie, którego udzielił "Gońcowi", dyrektor KSM-u odpowiedział: "Uważam, że Jan Paweł II odegrał w historii świata i w historii Kościoła tak wielką rolę, że prestiż tego wydarzenia nie pozwala nam sprowadzić go do jakiejś sali drugo- czy trzeciorzędnej (...)".

Muszę w tej chwili uczciwie przyznać, że wlokąc się w kolejce samochodów w zapłakany deszczem sobotni wieczór, niejednokrotnie znowu zadawałem sobie to pytanie. Wątpliwości opadły, gdy ujrzałem po brzegi wypełnioną widownię teatru - największego w Toronto - wszystkie jego 2812 miejsc było zajęte! Nie przeszkodził więc ani deszcz, ani lokalizacja w środku największego miasta Kanady, ani hokejowi fani, którzy dodatkowo zagęścili przestrzeń w centrum metropolii! Faktycznie, postać naszego Papieża i potrzeba złożenia hołdu Jego pamięci przezwyciężyła szarość codziennych zdarzeń i trud dotarcia do Roy Thomson Hall. 

Koncert zorganizowano z rozmachem godnym Sprawy. Składał się z dwóch częci: występu Erin Berghouse, Julii Rosińskiej-Kopali, Grzegorza Kopali, recitalu Marka Torzewskiego oraz oratorium "Miłosierdzie Boże" skomponowanego do słów siostry Faustyny przez Zbigniewa Małkowicza w wykonaniu Marzeny Małkowicz, Aleksandry Małkowicz, Dariusza Tokarzewskiego i rewelacji wieczoru - Marka Bałaty. 

Wokalistom towarzyszył 70-osobowy chór pod kierunkiem Tatiany Korotkowej oraz orkiestra symfoniczna pod batutą Michaela Newnhama. Temu ostatniemu należą się słowa specjalnego uznania, albowiem jego 40-osobowa Silver Symphony Orchestra była doskonale przygotowana do koncertu, a pełna ekspresji dyrygencka sztuka porywała zarówno muzyków, jak i widzów. 
Należy również wspomnieć o kunszcie polskiego chóru, który stanowił prawdziwą ozdobę sobotnich uroczystości mających swe miejsce w Roy Thomson Hall i wywołał aplauz widowni oczarowanej wykonaniem pieśni oratorium "Divine Mercy". 

Niewątpliwie, druga część koncertu stanowiła najważniejszy akcent wieczoru. Już sam fakt, że jednym z jej wykonawców był słynny jazzowy wokalista Marek Bałata, stanowił o randze wykonania oratorium - utworu ze słowami siostry Faustyny Kowalskiej, którą wyniósł na ołtarze w 2000 roku Jan Paweł II. Niezwykła poezja i żar prawdziwej wiary bijący z "Dzienniczka" Świętej pogębiał artyzm wykonania. Wzruszenie ściskało gardło, a często i łzy napływały do oczu... 
Przy takiej jasnej gwieździe jak Marek Bałata trudno błyszczeć - a na pewno udało się to młodziutkiej Aleksandrze Małkowicz, która początkowo wydawała się być onieśmielona wielką widownią i rangą przedstawienia, ale z utworu na utwór nabierała pewności i wreszcie jej śpiew stał się w swej ekspresji partnerem godnym sławnemu wokaliście. 

Podkreślając wagę wykonania i artyzmu oratorium "Miłosierdzie Boże" Zbigniewa Małkowicza, nie zamierzam deprecjonować występu Marka Torzewskiego - słynnego polskiego tenora śpiewającego na scenach największych światowych oper. W sobotni październikowy wieczór zachwycił wszystkich zgromadzonych w Roy Thomson Hall wykonaniem utworu "Piastowy jestem syn" ze słowami autorstwa Jana Pawła II. 

Inną, zdaje się zaimprowizowaną ad hoc, atrakcją występu słynnego tenora było poproszenie o. Mariana Gila oraz konsula Piotra Konowrockiego o wokalne wsparcie w trakcie wykonywania operowej frazy. Ten niezaplanowany "incydent" przysporzył bohaterom zdarzenia wiele sympatii wśród zgromadzonej widowni, będącej świadkiem wokalnego kunsztu dyrektora KSM-u oraz polskiego konsula w Toronto. 

Ponad trzygodzinny koncert zakończył się gremialnym wykonaniem ukochanej pieśni polskiego Papieża "Barka". Wielotysięczny śpiew ożywił sposobiące się już do snu miasto, a słowa: "O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś/Twoje usta dziś wyrzekły me imię" jeszcze długo rozbrzmiewały w murach teatru i do dzisiaj słychać je w sercach uczestników tego wspaniałego religijnego i zarazem patriotycznego wydarzenia. 

Jerzy Rosa
Mississauga