Ze Zbigniewem Małkowiczem, dyrygentem, kompozytorem i założycielem Zespołu Muzyki Sakralnej „Lumen”, rozmawia Błażej Tobolski
Czy pomysł założenia zespołu to naturalny etap w Pana muzycznym życiu, wynikający z pasji, jaką jest dla Pana muzyka, komponowanie?
– Jeszcze studiując na UMCS w Lublinie, założyliśmy zespół chrześcijański. Było to dla mnie ważne doświadczenie z tego okresu i do dzisiaj pamiętam te wspaniałe uczucia, jakie towarzyszyły naszemu wspólnemu graniu. Potem przyszedł czas na pracę (z zawodu jestem dyrygentem i pracowałem m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu) i rodzinę, a marzenia z młodości o założeniu własnego zespołu odsunęły się na dalszy plan. Jednak po czterdziestce zacząłem odczuwać pewien życiowy, twórczy niepokój. Zawsze chciałem mieć zespół, a wiedziałem, że jak się za to teraz nie wezmę, to już chyba nigdy. Natomiast najważniejszym bodźcem do działania było wewnętrzne przekonanie, że chcę pisać muzykę i dla Pana Boga, i dla ludzi. Myślałem sobie wtedy: Może mi nie wyjdzie, ale przynajmniej spróbuję, a jak mnie Pan Bóg później zapyta o moje „talenty”, będę mógł powiedzieć, że próbowałem.
I tak w 2003 r. powstał „Lumen”, czyli „Światło”.
– Tak, w końcu, po tych wszystkich latach. Choć z perspektywy widzę, że przez ten cały czas byłem do tego przygotowywany: doskonaliłem swój warsztat jako dyrygent i aranżer, zdobywałem doświadczenie. Myślę, że to wszystko nie było przypadkiem. A w nazwie zespołu chcieliśmy właśnie nawiązać do światła, którym jest dla nas Bóg, jak pisze Psalmista. Także miłosierdzie Boże rozchodzi się po całym świecie, przenika go na kształt promieni światła. Ufam, że jesteśmy też, choć trochę, takim Bożym promyczkiem dla ludzi.
„Lumen” jest zespołem po części rodzinnym, prawda?
– Można tak powiedzieć. Podczas mojej pracy nad tekstami, komponowaniem i aranżacją zawsze mogę liczyć na wsparcie, merytoryczne i duchowe, mojej żony Marzeny. Razem z nią oraz z córką Olą, która również śpiewa, i synem Michałem, grającym na perkusji, tworzymy część zespołu. Oprócz więzów rodzinnych łączy nas więc wspólna pasja: razem muzykujemy, także i dla Pana, wykonując zasadniczo własne kompozycje.
Pierwszą kompozycją było pop-oratorium „Miłosierdzie Boże”. Skąd wziął się zamysł tego dzieła?
– Szukając tekstów religijnych, do których mógłbym stworzyć muzykę, wpadł mi w ręce wybór poezji modlitewnej z „Dzienniczka” siostry Faustyny. Odkryłem prostotę tej poezji, w której tkwi jej siła. Poraziła mnie wprost swoją autentycznością i żarliwością. Po skomponowaniu pierwszych piosenek skontaktowałem się z s. Elżbietą Siepak z Łagiewnik ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Muzyczne próbki spotkały się z życzliwością i otrzymałem zachętę i zielone światło do dalszej pracy. Tak powstawało pop-oratorium, do którego teksty s. Faustyny wybrała i ułożyła w całość, w bardzo udany sposób, s. Elżbieta. Później, dzięki pomocy przyjaciół i życzliwych ludzi, udało się zorganizować prapremierowe wykonanie całości pop-oratorium we Wrocławiu 22 lutego 2004 r. Reakcja publiczności przeszła najśmielsze oczekiwania.
Przedrostek „pop” wskazuje na adresata oratorium, czyli zwykłego człowieka, a nie tylko melomana?
– Komponując, szukałem właśnie prostej formy, która przemówiłaby do jak najszerszego grona odbiorców. Nie aspirowałem do stworzenia mistrzowskiego dzieła do podziwiania, ale do słuchania przez ludzi. W moich kompozycjach łączą się elementy gospel, klasyki i melodyka słowiańska, uzupełniane nowoczesną sekcją rytmiczną, improwizacją solistów oraz dużą liczbą chórów. Zawsze staram się też szukać pięknej melodii pasującej do tekstu. Podstawowym założeniem w mojej twórczości jest bowiem to, aby przybliżać w prosty sposób głębokie treści, żeby muzyka harmonizowała z tekstem, podkreślała go i uwypuklała.
Ta twórczość nie zakończyła się na oratorium...
– Oczywiście, że nie. Następnym projektem były „Psalmy Dawida”, które „chodziły” za mną, można powiedzieć, od zawsze. Te proste słowa sprzed wielu tysięcy lat podnoszące na duchu odkryłem pierwszy raz w okresie młodzieżowego buntu i kryzysu wiary. Wybrałem te, które były mi jakoś najbliższe, najbardziej przemawiały do mnie i napisałem do nich muzykę, trochę już inną niż w pop-oratorium, mającą formę uwielbienia.
Kolejną inicjatywą, która również, jak wierzę, nie zrodziła się przez przypadek, była muzyka do tekstów o Matce Bożej. W końcu powstała z nich „Kantata dla Bogurodzicy”, której prawykonanie odbyło się w Ostrowie Wlkp., w drugą rocznicę śmierci Jana Pawła II. Myślę, że ukaże się ona na płycie już pod koniec tego roku.
Zespół Muzyki Sakralnej „Lumen”, będąc otwartym na wszelkie możliwości wspólnego wielbienia Boga muzyką i śpiewem, występuje przede wszystkim w kościołach, ale koncertował także w Chicago, czy w prestiżowej sali Roy Thomson Hall w Toronto w Kanadzie. W sumie odbył już przeszło 80 koncertów.
Zespół tworzą: Marzena Małkowicz (śpiew), Aleksandra Małkowicz (śpiew), Piotr Szulc (śpiew, perkusja), Marcin Figaj (gitara basowa), Kamila Malik (skrzypce), Michał Małkowicz (perkusja), Zbigniew Małkowicz (kompozytor, instrumenty klawiszowe), Maciej Markiewicz (gitary), Marcin Piekut (saksofon sopranowy, altowy, klarnet), a wśród osób z nim współpracujących znajdują się m.in. Marek Bałata i Janusz Szrom, znani polscy wokaliści jazzowi.
Kontakt z zespołem: tel. 600-58-35-35, e-mail:
Przewodnik Katolicki 35/2007
Artykuł ze strony: http://www.przk.pl/przewodnik.php?id_art=17761